2012-sakwy, strona 1 | rowerzystka.bikestats.pl Rowerkiem przez świat...

Rowerzystki


avatar Małgośka mówią mi, a moja ksywka na tym blogu rowerowym to "rowerzystka" z miasteczka Przecław k/Szczecina. Odkąd prowadzę tego bloga przejechałam 14867.64 kilometrów, w tym 1257.25 po piachu i błocie. Moja średnia..., to średnia fotograficzna, jeżdżę raczej turystycznie, by podziwiać piękny świat, robić fotki lub filmy, a potem pokazać to wszystko Wam. Prócz jazdy na rowerze mam jeszcze inne ulubione dyscypliny sportowe jak: taniec, bieganie i wszelkie inne gimnastyki ciała :). Acha, nie pokonuję dystansów powyżej 150 km..., tak..., tak było jeszcze nie tak dawno..., cóż..., czasy się trochę zmieniły i moje możliwości też, ale za to nie dbam o statystki, nie potrzebne mi to ;) Więcej o mnie


linijka


linijka


Moja aktywność

linijka

linijka


Kiedy i ile :)

linijka

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

FoLandy





FoDeszczówkę należy wziąć?

linijka

wakacje 2012Pogoda w Polsce na stronę




Moi ulubieńcy :)

linijka





Zaliczyłam gminy

    Zalicz gmine








FoKto u mnie gości?

linijka





Takie tam statystyki...

linijka

Wykres roczny blog rowerowy rowerzystka.bikestats.pl




FoFotki...

linijka









No popatrz..., kogo tu nie było?

linijka

free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

2012-sakwy

Dystans całkowity:787.32 km (w terenie 59.00 km; 7.49%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:98.41 km
Więcej statystyk
  • DST 82.35km
  • Sprzęt Łunibajczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziś nie było szansy na zaspanie ;)

Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 11

Obudziłam się bardzo wcześnie, a to za sprawą rannych ptaszków, którzy nie mogli dospać choćby do 9.00 :(
Wyjrzałam na zewnątrz, a tam świat spowity mgłą wygląda bajecznie.



Na iglakach pajęczyna oblepiona drobnymi kropelkami...,



...podobna z daleka do waty cukrowej porozkładanej na gałązkach.



Jest cicho i pięknie...



Wracam jeszcze na chwilę do namiotu. Mam nadzieję na małą drzemkę. Nic z tego, Panowie obudzili się już na dobre, nici ze spania, trzeba wstawać. Mgła powoli podnosi się do góry, czekamy cierpliwie, aż wyschną namioty.



Wyruszamy około 11.00.




Bliźniaki-trojaki przy drodze

Najpierw wspinamy się długo pod górę, by następnie mocną stromizną zjechać do Zatoni Dolnej, w drugą stroną podjazd były pewnie nie do pokonania.


Widoki były znakomite


Domeczek


Wzdłuż Odry

W Krajniku Dolnym ostatnie zakupy i ponownie wracamy na niemieckie ścieżki.

Schwedt


Najstarszy Kościół Ewangelicki


Agresywny cień...


Kamieniczki, które lubię...


Sąd Rejonowy w Schwedt


Fabryka mydła (więcej tutaj)


Krzysiek sprawdza zawartość wody w wodzie


W oddali Francuski Kościół Reformowany

Żegnamy Schwedt.


Czyżby było święto tabaki???


Baba i dziad...


Gotycki kościół murowany w Kunow


Czas na wspólną fotkę

I najwyższa pora na nią póki wyglądamy żwawo. Już niebawem zaczną się terenowe niespodzianki...


troszkę płyt...


...oraz troszkę polnych ścieżek.


W końcu rozwinęli asfalcik...


Jak to mówią rowerzyści - widoczek


I jeszcze jeden...


I kolejny..., ale ten już w pobliżu domu.

Podsumowując - było bardzo sympatycznie. Szkoda tylko, że sezon na nocleg pod namiotem już się kończy. Jakoś za szybko mija ten czas...
Kategoria 2012, 2012-sakwy


  • DST 110.94km
  • Sprzęt Łunibajczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zaspać na wycieczkę????

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 06.09.2012 | Komentarze 14

Otwieram oczy, szukam myślami swojego planu na dzisiejszy dzień. Właśnie, co to dziś mamy??? Sobota... . Która to godzina? 6.45...... . Co robią te sakwy na środku pokoju? Czy ja nie miałam być już na dworcu? Ogarnęła mnie w tym momencie całkowita bezsilność, miała być dwudniowa wycieczka, wszyscy już kupują bilety, a ja..., ja siedzę na łóżku i jestem wściekła. Zaspałam!!!!! A przecież na codzień nie zdarza mi się to. Na dworzec 8 km... . Ech... . Dzwonię do Yogiego, niech nie czekają... . Po drugiej stronie eteru słyszę - przyjedziesz następnym, dogonisz nas. Będziemy trochę w Kostrzynie zwiedzać, a potem jeszcze po niemieckiej stronie... . Damy radę :)
Cóż było robić, ubrałam się, przejrzałam jeszcze raz planowaną trasę, przyszykowałam kanapki i pojechałam na dworzec. Następny pociąg był dwie godziny później. Tym razem spokojnie zdążyłam :))



Podróż umilał mi, trochę starszy ode mnie rowerzysta, który wyruszył z okolic Zgorzelca i dojechał do Nowego Warpna. Opowiadał o swej podróży rowerkiem po polskich drogach, bo obawiał się jechać samotnie po niemieckiej stronie.

W Kostrzynie szybkie, telefoniczne ustalenia, gdzie mam jechać. Okazało się, że wszyscy już zdążyli zwiedzić miasto, zrobić zakupy oraz poszperać na pchlim targu :). Teraz pojechali do fortu w Gorgast i tam będą na mnie czekać. Jak dojechałam na miejsce, wszyscy jeszcze zwiedzali fort, jedynie Krzysiek dyżurował przy rowerkach.

Dalej już zygzakiem (nie mylić z izotonicznym upojeniem)...



...pojechaliśmy razem...







...zwiedzić niemieckie wioseczki leżące nieopodal szlaku Odra-Nysa.

W sumie to nie było nic ciekawego po drodze. Trochę pól, zwyczajne wioseczki niemieckie, ot..., typowy krajobraz płaskich terenów Niemiec.

krowy jakieś wyblaknięte...

koń w garażu...

słonecznik niezbyt słoneczny...

pług na emeryturze

dzwonnica i plebania jest, ale gdzie się podział kościół???

w niebieskim mi do komina...

zabrakło szat...


te same korzenie, lecz nie ten sam los...

w siną dal...

któż zgotował mi ten los, kormorany, czy też może woda uzdatniona inaczej...

Arka Noego...

gęsiego Kochani, gęsiego...

nie obyło się baz skrótów (tym razem nie monterowe)




nie dość, że bałamutnik, to jeszcze bezwstydnik...


trochę zabytków





rybak i...


...ryba (nie wygląda na złotą)


a mogłoby być tak blisko do Siekierek...

Dzień chyli się już powoli ku zachodowi. Czas pomyśleć o noclegu, a tu jeszcze trzeba zrobić jakieś małe zakupy po polskiej stronie. Dość sporo czasu spędziliśmy na postojach.



Planowany postój to okolice Piaska, gdzie dojechaliśmy już w ostatniej chwili przed zmrokiem. Teraz szybko robić namioty i można spokojnie posiedzieć. Później okazało się, że księżyc w pełni i doskonale nam przyświecał.
Noc niezbyt gorąca, ale nie było najgorzej. Trochę posiedzieliśmy przy izotonikach. Nieopodal "wędkarze" trochę dokazywali, ale poszli też w końcu spać.
Nad ranem mgła szczelnie otuliła nasze obozowisko.

Kategoria 2012, 2012-sakwy


  • DST 108.30km
  • Sprzęt Łunibajczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Betonklotz - czegoż to się nie robi dla mani wielkości...

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 19

Po wieczornej degustacji różnych, schłodzonych piw, wstaliśmy wypoczęci skoro "świt". Czas ruszyć na Berlin. Bądź co bądź mam doskonałego przewodnika, który pokazał mi te miasto od "zaplecza".

Najpierw był kogut..., a może kot..., sama już nie wiem.... a może osioł.... Nie znacie tej bajki?



Potem na pewno Himmels Pagode..., piękna..., nieprawdaż?


Chińska restauracja w całości wybudowana z chińskich materiałów - Hohen Neuendorf miasteczko blisko Berlina

Dojechaliśmy do Berlina.



Nasza dzisiejsza trasa będzie prowadzić w większości szlakiem Muru Berlińskiego.



W międzyczasie jednak znajdzie się coś innego, tak dla złamania monotonności...
Wioska Indiańska. Wiem, że większość z Was widziała ją i wiele innych rzeczy, na blogach naszych znajomych bikerów z BS, ale..., no właśnie to ale..., byłam tam i widziałam na własne oczy, i zachęcam Was do tego samego, wrażenia niesamowite :)









Trasa do centrum Berlina w dużej mierze prowadzi po asfaltowej ścieżce wśród drzew i krzewów...



...gdzie Krzysztof usiłuje upolować motyla (mówił nawet jakiego...)



Zaglądamy do Pinke Panke



Osioł jak to osioł..., stoi...





..."kaczki", a może gęsi... czyszczą piórka...,



a świnia... .



Czas nas goni, jedziemy dalej, plany na dziś Benasek ma ambitne ;)

Bösebrücke, oddany do użytku w 1916 r., jego nazwa upamiętnia Wilhelma Böse (1883-1944), niemieckiego opozycjonistę


Wraz z wniesieniem muru berlińskiego ruch na moście ustał na 2 lata. Utworzone po wschodniej części mostu przejście graniczne w 1963 r. funkcjonowało do 1989 r



Pamiętnej nocy przed szlabanami zgromadziło się 20 tys. ludzi.



Teraz mała wspinaczka rowerowa - położony w północnej dzielnicy Wedding, Volkspark Humboldthain jest bardzo popularny.



Wysokie drzewa otaczają długie odcinki trawnika, strome wzgórze wznosi się w środku. Na wojennych gruzach wznosi się park. Kilka ścieżek prowadzi na górę, gdzie odwiedzający Breathless są nagradzani fantastycznymi widokami na miasto.









Benasek jest niesamowity w nawiązywaniu znajomości :)
Wystarczyło kilka ujęć, by zastać go w doskonałej komitywie z cudzoziemcami z Kongo Brazzaville i Belgii :), z których ten pierwszy mówi doskonale po polsku :)



Muzeum Muru Berlińskiego...







W oddali wieża telewizyjna i na niej krzyż Honeckera. Została zbudowana w latach 1965–1969. Za czasów NRD musiał on nieźle kłuć towarzyszy ateistów. Po cichu pewnie prowadzono śledztwo, czy aby projektanci wieży, nie dokonali sabotażu i tak wymyślili poszycie kopuły, by słońce odbijało się w nieakceptowalny przez doktrynę marksistowską sposób ;)



Miejsce na wspinaczkę też się znajdzie, w końcu to budowla przeciwlotnicza :)



Ktoś ma ochotę na opalanie?



Cd Muru Berlińskiego...



...i makieta obrazująca...,



...Ci, których już nie ma...



Stacja Nordbahnhof, tutaj trafiamy na pozostałości po torach do Białogardu...,



...tu chyba Międzyzdroje...,



...jest nawet Malbork



Teraz czas na berlińskie oficyny...,



...gdzie brak jest obdrapanych budynków...,



klatki schodowe zachęcają do zwiedzenia wyższych "sfer"...,



...tu życie tętni bardzo intensywnie...,





...tak po prostu, czysto i estetycznie...







Są też inne klimaty, nie koniecznie złe...













Ok, już więcej nie dodam fotek z tego miejsca, choć jest ich tyle...

Teraz trochę o pojazdach rowerowych...















Sprewa...



...tutaj można odpocząć na leżakach...



...lub potańczyć...,



...czy też popłynąć stateczkiem w dal...



Tę budowlę każdy kojarzy...



Kolejne miejsca upamiętniające nieobecnych...




muzeum żydowskie

Benasek fotografuje Sony Center



Czegoż się nie robi dla biznesu..., Checkpoint Charlie



Jestem zachwycona infrastrukturą rowerową tego miasta...



YAAM, gdzie słychać rytmy reggae wokól i gdzie jadłam domodę z piekielnym sosem - specjalność z Gambii.





East Side Gallery







Czas na zagadkę. Co robią tam te buty???



Jedna strona monety...



...druga strona monety... .



Która lepsza???



Trochę zabytków...









I wreszcie punkt dzisiejszej wycieczki - Betonklotz



Cóż to takiego? Ano wielki betonowy kloc, który miał być próbnikiem dla wytrzymałości terenu dla potężnych budowli, mających tu powstać za panowania AH. Tzw. projekt Germania. To miała być budowlana potęga...



Robi się późno. Wracamy do Oranienburga



Słoń z trąbą inaczej...



Na koniec jeszcze raz Himmels Pagode, tym razem przy innym świetle...



Czas pożegnać Berlin, miasto o wielu obliczach.

Po całodniowych zmaganiach czas na schłodzone...



Dziękuję Benasek :)


Kategoria 2012, 2012-sakwy


  • DST 141.55km
  • Teren 25.00km
  • Sprzęt Łunibajczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po nagrodę za śmieszkę do Oranienburga

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 21

W pewnym wpisie, nasz kolega Benasek, zadał zagadkę na temat pewnego ptaszka, którą to udało mi się rozwiązać. Nagrodą była Eine Flasche Berliner Kindl. Cóż było robić, skorzystałam z zaproszenia i wsiadłam na rower pewnego piątkowego późnego poranka, pojechałam po tę "Flasche", bo Ci, co mnie znają, wiedzą, jaki mam stosunek do tego zacnego trunku :). A bardzo chciałam przy okazji poznać osobiście przesympatyczną małżonkę Krzysztofa, Ewę, ich dwa koty oraz Kopciuszka.



Pożegnałam rodzinę bocianów w Smolęcinie...



...i przez Rosow...



...popedałowałam do Oranienburga. Trasy nie znałam, wytyczyłam ją sobie w maps.google jako trasą pieszą, więc spodziewałam się wszystkich nawierzchni, ale przynajmniej wiedziałam, że będę omijała wszystkie główne drogi samochodowe. Do pomocy miałam wydrukowaną mapę, która i tak mi nie pomogła. Po którejś modyfikacji trasy z powodu piaszczystej drogi, oparłam się tylko na nawigacji pieszej w telefonie. Moja elektrownia na tej wycieczce sprawdziła się wyśmienicie.





Ale jak to w życiu bywa, nic nie jest takie, jak to sobie zaplanujemy. Droga w większości prowadziła przez małe miejscowości, był więc spokój, śpiew ptaków oraz piękne widoki.



Ale były też czarne strony tej trasy. Pierwszy odcinek ok. 7 km po bruku i utwardzonych płytami polnych drogach, przyjęłam spokojnie...,



...ale następny, który pojawił się już w Joachimsthal, był nie lada przeprawą. Ok. 18 km od tej miejscowości do Gross Schonebeck po bruku lub piachu, jak kto woli.



Tu wysłałam do Krzysztofa sms-a, że mam za sobą 101 km ogólnie drogi, w tym trochę bruku, którego końca nie widać, więc nie wiem, kiedy zdołam dojechać :)
Za to widoki, jak z bajki, bo droga prowadziła przez park.





Pogoda okazała się wyśmienita, było trochę słońca, które na otwartych terenach było często przymglone cienką warstwą chmur, zaś w lesie świeciło pięknie. Jedynie południowy wiatr, jak to często bywa, był mi przeciwny.

Gdy dotarłam na miejsce, przyszła potężna burza. Najwyższy wiedział, że wcześniej była niewskazana.
Przesympatyczni gospodarze przyjęli mnie bardzo serdecznie, za co im serdecznie dziękuję :)
Jutro zwiedzamy, z poziomu siodełka rowerowego, Berlin :)


Kategoria 2012, 2012-sakwy


Wyjęci spod cywilizacji - dzień IV

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 18

Na horyzoncie wstaje dzień. To już ostatni dzień naszej tułaczki rowerowej w okolicach Ińska i Drawska. Dziś powrót do domu. Ptaki śpiewają, nawet muchy i inne cholerstwa nie dokuczają o tej porze. Gdzieś w oddali słychać szczekanie psa.



Opuścimy te cudowne miejsca, by powrócić do życia codziennego...,



...gdzie pośpiech gości na każdym kroku.



Rumianki pachną na całą okolicę...



Tereny coraz bardziej płaskie...



Nasza trasa wiedzie jeszcze bocznymi drogami. Chcemy jak najdłużej cieszyć się ciszą i śpiewem ptaków.



Tak bardzo chciałoby się jeszcze pozostać w tym uroczym stanie :)



Czemuż to człowiek tak ciągle spieszy gdzieś, nie wiadomo gdzie, po co i dlaczego?



Dotarliśmy bez niespodzianek do Dobrej.
kościół św. Klary – „według K. Kality-Skwirzyńskiej, budowany był w trzech etapach. W pierwszej połowie XV wieku wzniesiono prezbiterium i zakrystię. W drugim etapie – od końca XV do początku XVI wieku – wybudowano korpus nawowy, kaplicę z lożą kolatorską i kaplicę NMP. Sklepienia założono dopiero po wielkim pożarze w 1539 r. Najmłodszym elementem jest dzwonnica wybudowana w końcu XIX wieku.




Pensjonat „Taber” – najstarszy budynek mieszkalny wybudowany na przełomie XVII i XVIII wieku. Obecnie pełni funkcję pensjonatu, wcześniej urzędu stanu cywilnego.




Stare kamieniczki



Kapliczka cmentarna



Zaczarowany świat... :)



Wojtaszyce kościół parafialny



Pogoda znakomita, słońce za maszerującymi chmurami nie dokucza wysoką temperaturą. jedynie wiatr dokuczył nam w tym dniu dość mocno.



Jenikowo - kościół rzymskokatolicki p.w. św. Józefa Oblub. NMP





Ciekawostka? Granicą między miejscowościami jest droga...



Tu Dębice wyparły Bęczno



Dojeżdżamy do Maszewa...,





...gdzie mimo niedzieli, w sklepie kupujemy bochenek ciepłego chleba i mleko.

Za Darżem robimy sobie przystanek na chleb z mlekiem (jak za młodych lat)



Rożnowo - Kościół zbudowany na początku XV wieku.



Świetność tego domu przygasa powoli...



...jak i tego...



Tarnowo - We wsi mieści się kościół rzymskokatolicki pw. św. Rodziny.



Rzeka Ina, ta sama, która jeszcze nie tak dawno zalewała cały teren widniejących terenów



Powoli zbliżamy się do Szczecina, ostatnie nasze chwile obcowania sam na sam z naturą.



Wyprawa bardzo udana, pogoda była dla nas łaskawa, nie było ani za gorąco, ani za ciepło. Deszcz nas oszczędził, tylko wiatr w ostatnim dniu trochę za bardzo dmuchał. Tereny, po których rowerowaliśmy bardzo urokliwe, a najważniejsze,oddalone od cywilizacji :). Zapewne jeszcze nieraz tam wrócimy :))

Mielno - Zwierzynek - Dobra - Krzemienna - Wojtaszyce - Wrześno - Jenikowo - Bęczno - Dębice - Stodulska - Maszewo - Darż - Rożnowo - Zagórce - Tarnowo - Tarnówko - Stawno - Kliniska Wielkie - Pucicie - Załom - Dąbie - Szczecin - Przecław
Kategoria 2012, 2012-sakwy


Wyjęci spod cywilizacji - dzień III

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 12

O świcie znów obudziły mnie ptaki, lekko szarzało.



Czułam się wypoczęta. Wstałam i zrobiłam kilka fotek. Posiedziałam na ławce i zadumałam się nad tym naszym pośpiechem życiowym, tak mało uwagi zwracamy na otaczające nas wokół piękno. Dobrze, że choć my, rowerzyści, więcej mamy możliwości na obcowanie z naturą. Jakże współczuję tym, którzy uzależnieni są od tych wszystkich wynalazków techniki, nie widząc tego piękna, którym obdarowała nas natura.

Filmiki pokazują tereny, po których rowerowalśmy. Zbyt dużo jest fotek, by umieszczać je bezpośrednio na blogu.



Wstaliśmy ok. 8.30.



Po śniadaniu, zwinięciu obozowiska...



...opuszczamy te urocze miejsce.



Nasz dzisiejszy kierunek to Drawsko Pomorskie. Kierujemy się na Poźrzadło Wielkie, tam skręcamy w lewo w kierunku Mirosławca, mijamy Pępłówek, Sienicę, Lubiszewo, Linowno, Gudowo.



Kolejny dzień po bocznych drogach, dziś jednak mniej lasów, za to więcej pół, łąk i miejscowości.

W Sienicy mijamy zabytkowy kościół filialny, gotycki z 1830 r. pw. Zesłania Ducha Świętego , rzymskokatolicki.





Nasze lekkie II śniadanie zaserwowała nam sama natura. Jakże były pyszne :)



W Lubiszewie zatrzymujemy się pieczoną rybkę, wszystko tu świeże i bardzo smaczne. Ogóreczki małosolne - palce lizać. Do dziś czuję ten smak. Ech...





Można pogrlilować...



...lub samemu złowić rybkę, by ją później samemu upiec





Gudowo – murowany kościół filialny p.w. Św. Barbary z XVII wieku.



Drawsko Pomorskie
Kościół p.w. Zmartwychwstania Pańskiego w Drawsku – późnogotycki z początku XV wieku. Znaczną wartość architektoniczną stanowią trzy portale: zachodni największy z 1854 roku oraz dwa boczne ostrołukowe (z południowej i północnej strony) dekorowane płytkami ceramicznymi przedstawiającymi formy roślinne.





Magazyn Solny w Drawsku – wybudowany w XIX wieku jako skład soli. W latach 30-tych XX w. mieściło się tam muzeum. Obecnie wykorzystywany jako budynek przykościelny.



Z Drawska kierujemy się w kierunku Węgorzyna, by po jego minięciu pomyśleć o ostatnim już noclegu.



Brzeźniak - Kosciol ryglowy św. Mikołaja Biskupa z XIX w.



Przytoń - Kościół szachulcowy, jednonawowy konstrukcji słupowo – ramowej. Salowy, bez wyodrębnionego prezbiterium, zamknięty pięciobocznie. Wieża drewniana, wolnostojąca od frontu. Zwieńczona dachem namiotowym. Dwa dzwony z 1924 r. Wejście główne z boku nawy. Dach jednokalenicowy.



Późnogotycki kościół w Runowie został zbudowany z kamienia w XV wieku, a przebudowany w 1860 roku. Wyposażenie renesansowe obiektu pochodzi z XVII wieku, m.in.: chrzcielnica, stalle i ambona oraz dwa lichtarze. Z kolei ołtarz świątyni jest nieco młodszy - pochodzi z XVIII wieku.





Trzebawie - kościół z XVIII w. pw. św. Michała Archanioła. Kościół szachulcowy konstrukcji słupowo – ramowej. Orientowany. Salowy, bez wyodrębnionego prezbiterium, zamknięty trójbocznie. Wieża od frontu z kruchtą w przyziemiu. Zwieńczona czworobocznym, falistym hełmem namiotowym. Dach jednokalenicowy.





Mielno - Kościół p.w. MB Różańcowej przeł. XVII i XVIII w. Fundacji rodziny von Wedl. Kościół szachulcowy konstrukcji słupowo – ramowej. Orientowany. Salowy, bez wyodrębnionego prezbiterium, zamknięty trójbocznie. Wieża drewniana od frontu. Zwieńczona dachem namiotowym. Dach jednokalenicowy, kryty blachą. Wewnątrz empora muzyczna wsparta na dwóch słupach.



Za Mielnem decydujemy się na szukanie miejscówki na nocleg. Znajdujemy ją między J.Mielno, a J.Wośmin nad rzeczką łączącą te dwa jeziora.



Tutaj jednak komary, muchy i inne dziadostwa nie pozwalają nam posiedzieć spokojnie nad wodą. Szybko zmykamy do namiotów. Jutro powoli będziemy żegnać te rejony, czas wracać do życia codziennego :(




Poźrzadło Wielkie - Pępłówek - Stara Studnica - Sienica - Linowno - Gudowo - Drawsko Pomorskie - Kumki - Brzeźniak - Przytoń - Węgorzyno - Runowo - Chwarstno - Trzebawie - Mielno
Kategoria 2012, 2012-sakwy


Wyjęci spod cywilizacji - dzień II

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 13

.
.
.
Budzi mnie śpiew ptaków. Chwilę leże, wsłuchuję się w odgłosy natury, biorę aparat i wychodzę z namiotu. Wokół spokój, świat jeszcze uśpiony, choć już robi się widno.



Robię kilka fotek i i zmykam do namiotu dospać, mam za sobą całkiem intensywny dzień, a czeka nas zapewne taki sam.



Ponowna pobudka już całkiem późno,ok g. 9.00. Powoli zwijamy namioty, czekamy by wyschły z porannej rosy, przez tan czas jemy śniadanie i szykujemy rowery do drogi. Na razie zamierzamy dojechać do Ińska. To już całkiem niedaleko, lecz jak się okazło, znów na jakimś skrzyżowaniu nie skręcamy w odpowiednią dróżkę, tylko jedziemy dalej, co powoduje, że wracamy prawie do Dobrzan :))). Ale cóż..., teren pełen zieleni i pięknych widoków. Jedziemy dziarsko dalej i upajamy się pięknem natury :)



W Ińsku robimy małe zakupy i ruszamy przez Ziemsko, Oleszno, do Karwic. Tereny jakby stworzone dla rowerzystów, drogi mało uczęszczane przez samochody, asfaltowane i to całkiem znośnie, do tego mnóstwo lasów. Totalny spokój od cywilizacji. W niektórych miejscach nawet zasięgu gsm nie było. Ech życie, jakież jesteś piękne :))



W Karwicach skręcamy na szlak rowerowy, jest to dziś najcięższy odcinek naszej wycieczki. Droga prowadzi przez szutry i sypkie piachy, dużo jest podjazdów. Często z tego powodu prowadzimy nasze rowery, bo objuczonymi ciężko się jedzie. Mimo zmęczenia jesteśmy zadowoleni, już dawno nie odpoczywaliśmy tak psychicznie :)



Na szlaku po raz kolejny zmieniamy nasz cel, a wszystko przez maszynę sprzątającą las, wydawało nam się, że zbliżamy się do drogi. Takim sposobem trafiamy na nasze zeszłoroczne obozowisko nad J. Wielkie Dąbie. Tym razem jednak nocleg mamy płatny, potraktowano nas jakoś zniżkowo i płacimy tylko 7 zł/os, choć na cenniku było 7zł/os i 7zł/za namiot :)



Dzisiejsza trasa prowadziła praktycznie tylko bocznymi drogami, pełnymi drzew, pól i jezior. Nawet miejscowości mijaliśmy niewiele :). Pogoda była bardzo łaskawa, bo mimo, że nie było prawie wcale słońca, to temperatura oscylowała w okolicach 21 st. Deszczu sadło tylko troszkę w nocy. Zobaczymy, co nam jutrzejszy dzień przyniesie :)

Krzemień - Ciemnik - Okole - Biała - Linówko - Ińsko - Studnica - Ziemsko - Oleszno - Karwice - Poźrzadło Wielkie
Kategoria 2012, 2012-sakwy


  • DST 101.09km
  • Teren 10.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyjęci spod cywilizacji - dzień I

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 22

Prognozy pogody nie były zachęcające na zbliżający się, dłuższy weekend. Przez ostatnie dwa dni, powoli szykowałam się do wyjazdu. Celem było pobuszowanie w okolicach Ińska i Drawska Pomorskiego. Zamierzaliśmy zwiedzić tereny położone daleko od główniejszych dróg, w bliskiej odległości jezior, rzek i lasów. Miał to być totalny odpoczynek od cywilizacji. Decyzja o wyjeździe nastąpiła w środę wieczorem, z warunkiem, że w razie intensywnych opadów, po prostu wracamy do domu. Mieliśmy rowerować w promieniu ok 100 km od Szczecina.
Objuczywszy swego rumaka, wyruszyłam z domu ok. 10.00.



Spotykamy się na Moście Długim. Podążamy w kierunku Dąbia, po drodze mijamy Sylwka i Edytkę, którzy rodzinnie z sakwami i z przyczepką, jadą rowerkami też zwiedzać świat :)

Teleportacja przez Kanał La Manche??? Nie, to Dąbie...



Dalej Wielgowo i lasem w kierunku Niedźwiedzia i Reptowa...,





Przejazd kolejowy, jak to przejazd, niby nic ciekawego...



...ale jadąc po zmroku, zastanawiałabym się, dlaczego wciąż jest zamknięty





Makowa górka...



Wjeżdżamy w las...,



...a tutaj niespodzianka, jakimś cudem zamiast w Sownie, znajdujemy się w... Miedwiecku...



Cóż..., trzeba zweryfikować plany. Jak później się okazało, nasze błogie nastawienie do wycieczki, ciszy itd. nieraz nakazuje nam weryfikować dzienny cel :)). Dobrze, że dach nad głową mamy przy sobie i nie musimy dokładnie dokądś zmierzać, czy też się spieszyć.

Mijamy Stargard...,



...na który obiecałam sobie przeznaczyć cały dzień...,



...bo jest tu co zwiedzać :)







Nasz kierunek to Pęzino, gdzie znajduje się późnogotycki kościół Wniebowzięcia NMP z XV-XVI w., przebudowany w XX w., posiada ozdobny szczyt oraz renesansowe epitafia.



Rzeka Krąpiel



Tutaj znajdujemy też duży zamek. Dokładne informacje o tym pięknym zabytku, który jest obecnie w prywatnych rękach, można znaleźć na tej stronie. Klika fotek z Pęzina.







Majątek musiał być duży...

















Dale jedziemy sobie (przynajmniej tak myślimy) do Tarnowa. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy widzimy tablicę... :))))



Nie znalazłam dużo informacji o kościele, doczytałam jednak z czasy jego budowy to XV w. Z 1822 r. pochodzi informacja o ewangelickiej parafii w Brudzewicach pod patronatem królewskim, do której należało 113 mórg gruntu, roczny czynsz z dzierżawy gospodarstwa parafialnego – w 1813 r. wynosił on ponad 131 talarów. Późnogotycką kamienną świątynię salową wzniesiono w XV w. a w 1807 r. gruntownie przebudowano i na nowo wyposażono.



Z XIX w. pochodzi drewniana dzwonnica kozłowa postawiona przy kościele. Obecnie jest to filialny kościół rzymsko – katolicki.



Bardzo ładny bliźniak



Dzisiejsze tereny bez przewyższeń, pogoda sprzyja, po drodze mieliśmy tylko chwilowy deszcz, nie ma wiatru zbytniego, a temperatura ok 20 st.



Na drodze pusto...



...jednak na chwilę musimy wjechać na krajową 10, by dojechać do Suchania. Mimo świątecznego dnia, mija nas kilka samochodów ciężarowych. Dobrze, że to tylko kilka kilometrów. Suchań







W końcu docieramy do Tarnowa :)), a dalej w kierunku Dobrzan.



Szadzko



Cisza, spokój, tylko ptaki zakłócają ciszę...,



...gdyby jeszcze nasze drogi były bardziej gładkie...





Dobrzany







Mijany krajobraz coraz częściej przyozdobiony jest stawami, jeziorkami...





Mijamy Grabnicę, zbliżamy się do Krzemienia. Tutaj podejmujemy decyzję, by rozpocząć poszukiwania miejscówki na nocleg, nad Jeziorem Krzemień



Powoli objeżdżamy jezioro, droga wiedzie przez las





Za nami 101 km. Czas najwyższy na odpoczynek.



Miejsce znaleźliśmy przy malutkiej plaży, a wokół tylko las :). Rozbijamy namioty, jemy ostatnie kanapki.



Teraz mamy chwilę na odpoczynek przy odgłosach natury, wypijamy spokojnie po piwie.





Rano czeka nas nowa przygoda ;)

Szczecin - DAbie - Wielgowo - Niedźwiedź - Reptowo - Miedwiecko - Morzyczyn - Stargard - Ulikowo - Pęzin - Barzkowice - Brudzewice - Suchań - Tarnowo - Szadzko - Dobrzany - Grabnica - Krzemień
Kategoria 2012, 2012-sakwy