Rowerzystki
Małgośka mówią mi, a moja ksywka na tym blogu rowerowym to "rowerzystka" z miasteczka Przecław k/Szczecina. Odkąd prowadzę tego bloga przejechałam 14867.64 kilometrów, w tym 1257.25 po piachu i błocie. Moja średnia..., to średnia fotograficzna, jeżdżę raczej turystycznie, by podziwiać piękny świat, robić fotki lub filmy, a potem pokazać to wszystko Wam. Prócz jazdy na rowerze mam jeszcze inne ulubione dyscypliny sportowe jak: taniec, bieganie i wszelkie inne gimnastyki ciała :). Acha, nie pokonuję dystansów powyżej 150 km..., tak..., tak było jeszcze nie tak dawno..., cóż..., czasy się trochę zmieniły i moje możliwości też, ale za to nie dbam o statystki, nie potrzebne mi to ;) Więcej o mnie
linijka
FoLandy
FoDeszczówkę należy wziąć?
linijka
Moje rumaki :)
linijka
FoKto u mnie gości?
linijka
Takie tam statystyki...
linijka
FoFotki...
linijka
To było...
linijka
- 2014, Marzec16 - 35
- 2014, Luty27 - 57
- 2013, Czerwiec16 - 31
- 2013, Maj7 - 55
- 2013, Kwiecień12 - 117
- 2013, Marzec6 - 43
- 2013, Luty9 - 39
- 2013, Styczeń2 - 7
- 2012, Grudzień2 - 22
- 2012, Listopad2 - 33
- 2012, Październik13 - 140
- 2012, Wrzesień9 - 96
- 2012, Sierpień8 - 136
- 2012, Lipiec14 - 162
- 2012, Czerwiec11 - 203
- 2012, Maj23 - 297
- 2012, Kwiecień11 - 196
- 2012, Marzec15 - 262
- 2012, Luty11 - 182
- 2012, Styczeń8 - 168
- 2011, Grudzień15 - 259
- 2011, Listopad10 - 191
- 2011, Październik18 - 202
- 2011, Wrzesień11 - 179
- 2011, Sierpień10 - 144
- 2011, Lipiec6 - 106
- 2011, Czerwiec10 - 116
- 2011, Maj16 - 173
- 2011, Kwiecień14 - 43
- 2011, Marzec8 - 48
- 2011, Luty4 - 8
- 2010, Sierpień7 - 13
- 2010, Czerwiec2 - 0
- 2009, Październik1 - 0
- 2009, Sierpień5 - 0
- 2009, Lipiec1 - 0
- 2009, Czerwiec2 - 0
- 2009, Kwiecień1 - 0
No popatrz..., kogo tu nie było?
linijka
Wpisy archiwalne w kategorii
2011
Dystans całkowity: | 4986.51 km (w terenie 418.88 km; 8.40%) |
Czas w ruchu: | 246:56 |
Średnia prędkość: | 15.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 34.50 km/h |
Liczba aktywności: | 110 |
Średnio na aktywność: | 45.33 km i 3h 17m |
Więcej statystyk |
- DST 102.60km
- Teren 2.60km
- Czas 06:35
- VAVG 15.58km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Miedwie
Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 08.08.2011 | Komentarze 12
W końcu niedziela i czas na rowerowanie. W ostatnim czasie mało tego rowerowania u mnie, zresztą, jak zauważyłam na naszym portalu, to nie tylko ja tak mało jeżdżę. Prognozy pogody zapowiadały przelotne deszcze, a u mnie na niebie nawet niebo nie wyglądało groźnie. Dzisiejszy kierunek to Miedwie. Mój rowerowy kompan w końcu wrócił z podbojów wodnych, a nawet miał ich, z powodu częstych opadów, dość, więc umówiliśmy się na wycieczkę nad jezioro Miedwie, a kto wie, może i więcej. Założenie były ambitne... ;)Umówiliśmy się pod wiaduktem k. Auchana i ruszyliśmy Autostradą Poznańską przed siebie.
Zanim dotarłam do umówionego celu, oczywiście niebo zmieniło swoje oblicze i tuż za nami podążały ciemne, deszczowe chmury. Zastanawiałam się tylko, kiedy spadnie deszcz. Nasza trasa prowadziła przez Chlebowo - powiadają ludziska w necie, że osadę słowiańską ofiarował w 1212 roku książę Barnim II cystersom z Kołbacza, którzy w 1237 roku zakupili resztę wsi. Silny wmordewind nie ułatwia jazdy :/
We wsi znajduje się kościół gotycki z cegły, wybudowany w XIV wieku, który został zniszczony w 1945 roku. W latach 1967-68 został zabezpieczony jako trwała ruina. Od 1997 roku trwa odbudowa świątyni, która w 2001 roku została przykryta nowym dachem
Chlebowo - kościół cd
Dalej jedziemy drogą do Żelisławca - jak głoszą podania, miejscowość została założona przez książęcego kasztelana Żelisława. To staropolskie imię, składające się z dwóch członów: żeli – pragnąć oraz sław – sława, rozsławiło odnalezienie gniazda gryfów na jednym z okolicznych dębów. To mityczne zwierzę występuje licznie w herbach dzisiejszego zachodniopomorskiego.
Założona na planie owalnicy wieś, wymieniana jest w roku 1180 jako własność cystersów z Kołbacza. W 1255 roku otrzymała na krótko prawa targowe. Obecnie Żelisławiec należy do gminy Stare Czarnowo.
Choć nad nami wciąż wiszą ciężkie, deszczowe chmury, to powietrze ciepłe i jest parno. Dobrze, że w zanadrzu mam deszczową, lekką kurtkę
W drugiej połowie XIII wieku w centrum wsi wybudowano kościół we wczesnogotyckim stylu. Świątynia z kostki granitowej w założeniu prostokąta, pozbawiona była chóru i wieży. W roku 1945 została zniszczona, a później, w 1977 roku, ponownie odbudowana. Obecnie po zachodniej stronie wznosi się XIX wieczna, masywna, prostokątna wieża. Do jej budowy użyto cegły, którą następnie otynkowano. W przyziemiu wieży znajduje się głęboko osadzony portal o prostym, zamkniętym półokrągło ościeżu. W osi wieży, w połowie jej wysokości znajdują się prostokątne, wąskie okna, po jednym na każdej ze stron. U szczytu wieży, na czterech jej ścianach, wymurowano po trzy okna w takim samym założeniu. Wieżę przykryto blaszanym dachem namiotowym, nad którym wznosi się krzyż. Mury świątyni przykryto dwuspadowym, stromym dachem, który podobnie jak dach wieży wykonano z blachy. Na nim bociany mają swoje gniazdo i chyba powoli szykują się do podróży.
Zresztą, nie ma co im się dziwić, tegoroczne lato nie rozpieszcza ani ich, ani nas. Choć patrząc z drugiej strony, to na zalanych deszczem terenach, więcej jest zapewne żabek :)
O wilku mowa, chmury dążące cierpliwie za nami powoli otwierają swoje zaworki i z nieba zaczyna padać drobna ale ciepła mżawka. Zbliżamy się do Kartna - wieś owalnica, dawniej niemiecki Kortenhagen, położona na Równinie Wełtyńskiej i południowym skraju Puszczy Bukowej. Od XIII wieku wymieniana jako własność cystersów z Kołbacza.
W centrum wsi znajduje się wczesnogotycki kościół z drugiej połowy XIII wieku, obecnie pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Wybudowano go na planie prostokąta z dobrze obrobionych, granitowych kwadr. Mury okalane są przez ukośnie profilowany cokół zachodzący na ościeża portali. Świątynia powstała jako jednosalowa, orientowana i do dziś nie posiada wieży oraz chóru. W 1945 roku uległa zniszczeniu, a odbudowano ją dopiero w latach 1981-1984.
Tutaj też jest gniazdo boćków :)
W Starym Czarnowie, dwie młodziutkie amazonki paradują na swoich wierzchowcach przez centrum miejscowości :)
Przestało padać, nawet gdzieniegdzie słońce próbuje popatrzeć na ziemian poprzez kurtynę chmur
Kołbacz - najstarsze ślady osadnictwa Słowian na terenach obecnego Kołbacza datuje się na VII w. naszej ery. W średniowieczu istniał tutaj (około 1,5 km na południowy wschód od obecnej wsi) gród książęcy. Jest to jedna z możliwych lokalizacji pierwotnej siedziby pomorskiego książęcego rodu Gryfitów. W XII w. ziemie te należały do Warcisława II Świętoborzyca, kasztelana szczecińskiego, który w 1173 sprowadził w okolice grodu cystersów z duńskiego klasztoru w Esrum. W kolejnych latach panowania zakonników na tych terenach sukcesywnie powiększały się ich dobra. Kołbacz był jednym z najważniejszych ośrodków politycznych księstwa pomorskiego, do którego często zjeżdżali książęta szczecińscy. W kościele klasztornym zostało pochowanych wielu członków rodów Świętoborzyców i Gryfitów, niestety nie zachował się żaden nagrobek. Po reformacji w 1535 klasztor został zlikwidowany, a jego dobra stały się domeną książąt. W 1662 ostatecznie zakończył się okres świetności Kołbacza. Stało się tak w wyniku ogromnego pożaru. Miejscowość nie odzyskała dawnego blasku.
Po II wojnie światowej skończyło się niemieckie panowanie nad wsią i nastąpiło przejęcie jej przez Polskę
Tutaj znajdujemy kościół parafialny, romańsko-gotycki, 1210-1347 - pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, poświęcony 20 października 1946, mieści się w prezbiterium i w transepcie dawnego kościoła opackiego cystersów. Pozostała część nawy głównej od XVII w. po dzień dzisiejszy nadal pełni funkcję magazynu. Ciężkie chmury znów zagroziły deszczem...
Przed Kobylanką natrafiamy na niedługi odcinek ścieżki rowerowej, choć dzisiejsza trasa wiedzie (prócz Autostrady Poznańskiej) przez drogi o słabym natężeniu ruchu blachosmrodów
W Kobylance wjeżdżamy na następny, pięknie wijący się w tunelu z drzew, odcinek ścieżki rowerowej prowadzącej do Morzyczyna.
A ja moknę :))
Jezioro Miedwie - powiadają, że co do wielkości to drugie, zaraz po Jeziorze Dąbie, w zachodniopomorskim :))
A ja moknę, dobrze, że ciepło jest :))
Miało być dzisiaj ambitniej, ale pogoda, nasza kondycja, późna już pora..., to razem sprostowało nasze plany podróży rowerowej. Jeszcze tylko krótka przejażdżka po Morzyczynie i wracamy, teraz do Bielkowa przez Jęczydół.
Bielkowo - wieś owalnica, w średniowieczu stanowiła własność klasztoru w Kołbaczu. Po wprowadzeniu reformacji, od 1537 r. znalazło się w domenie książęcej. Początki parafii rzymsko-katolickiej pochodzą z 1276 r, o parafii ewangelickiej w 1786 i 1868 r. Budynek kościoła pochodzi z XV wieku, w XIX w gruntownie go przebudowano nadając mu cechy neogotyckie, ostatnia przebudowa w 1980 r.
Z Bielkowa do starej "trójki" wracamy tą samą drogą, a następnie szukamy drogi do Kołowa, wiodącą przez Puszczę Bukową. W Płoni skręcamy w drogą z nawierzchnią z tzw. kocich łbów :), które ciągną się gdzieś ok 1 km. Spacerkiem, przy okazji odpoczywając (przejazd "trójką" nie należał do najprzyjemniejszych), pokonujemy ten dystans, przy okazji podjadając przydrożne śliwki :)
Ufff, docieramy do Kołowa, najwyżej zlokalizowanej wsi Pobrzeża Szczecińskiego (wys. 130 - 135 m n.p.m.), charakteryzuje się mikroklimatem, który cechują silne wiatry, krótszy o dwa tygodnie niż na obrzeżach Puszczy Bukowej okres wegetacji roślin, oraz najdłuższe utrzymywanie się pokrywy śnieżnej.
Jeszcze trochę po górkę :) i dalej, już Puszczą Bukową zjeżdżamy do Podjuch. Jest to najprzyjemniejszy odcinek drogi, 7 km pięknego zjazdu asfalcikiem wijącym się między drzewami Puszczy Bukowej :)))
Gdyby jeszcze tak, dało się ominąć bokiem Autostradę Poznańską... .
Kategoria 2011
- DST 51.79km
- Teren 3.00km
- Czas 03:28
- VAVG 14.94km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Tunia, trzej szaleni bikerzy i ja :)
Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 22
Umówiłam się z Tunią na wycieczkę z rana. Miałam być u niej o 9.00, lecz, jak to już w życiu bywa, byłam później. Pojechałyśmy przez Neurochlitz do Staffelde ścieżką rowerową,......która niebawem połączy się z nowym odcinkiem do Pargowa. Jak widać, wylano już warstwę betonu, a na resztę jeszcze poczekamy.
Wszędzie wokół albo budują drogi, albo je remontują. Jest to optymistyczny znak, będzie nam się lepiej jeździło. Droga na most z Mescherin do naszego Gryfina zamknięta, ale jeden starszy jegomość pędzący na składaczku poinformował nas, że można przejechać. My jednak nie sprawdzałyśmy bo nie tędy kierowały nas nasze plany.
Mescherin
Moje ulubione ujęcia - kwiaty spotkane gdzieś po drodze.
To ujęcie zrobione przez Tunię
W Gartz spotkałyśmy się z trójką szalonych bikerów - Z Basią, z Monter61 oraz z Misiaczem, którzy to pędzili na przeciw takim samym szaleńcom jadącym z Czech szlakiem Odra-Nysa. Wjechali ze Szzczecina 28.07.11 i już wracają. Misiacz pomachał im wtedy na pożegnanie, a teraz pędził by ich powitać
Tunia w akcji ;)
Gdyby było gdzie, to byśmy się pasły, ale woda zalała cały nasz wybieg :(
W Gartz skręciłyśmy na Hohenreinkendorf, a dalej na Tantow. Nie obyło się też bez skosztowania gruszek ulęgałek, które właściwie gotowe są do spożycia :)
Po drodze trochę widoków
Nasz dystans dzisiejszy nie najgorszy, mógłby być większy lecz ja musiałam wracać do domu. Dziękuję Ci Tunia za miłą wycieczkę i do następnego razu :)
- DST 43.85km
- Teren 3.85km
- Czas 02:40
- VAVG 16.44km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Tylko zobaczyć, dzie droga prowadzi....
Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 12
Wracając z pracy miałam w planach wreszcie wsiąść na rower, oczywiście w wypadku, gdy nie będzie padał deszcz. Ja niestety, albo stety, nie jestem aż tak chora na cyklozę by pedałować z własnej, nieprzymuszonej woli, gdy deszcz zalewa mi oczy i całą resztę. Ale, mimo nieba zaciągniętego bez granic strasznie szarymi chmurami, deszczu nie było. Myślałam co zrobić, jechać, czy pozostać w ciepłym i suchym domku? W końcu wybrałam, przebrałam się w rowerowe ciuszki i pojechałam by sprawdzić, gdzie tak naprawdę wyprowadzi mnie ta nowa droga do Ladentin, z której zawróciłyśmy z Beti tydzień temu.Pojechałam, jak zresztą mapka wskazuje, przez Warzymice. Tutaj do fotografii zapozowało mi ptactwo domowe, dziobiące trawę gdzieś na tyłach ogrodu przydomowego.
Te krowy nie były tak chętne do pozowania Gdy dojechałam do nich bliżej, wzięły nogi za pas i oddaliły się w bezpieczne miejsce.
A to mój ulubiony kucyk w Smolęcinie, który tu pasie się już od wiosny.
W Smolęcinie bocianów w gnieździe nie zastałam. Chyba już młode same szukają na rozległych polach, zalanych ostatnimi opadami, żab i innych... .
Mam nadzieję, że już nie odleciały...
Kolory wokoło późno-letnie. Ciekawe, jak to z tą jesienią będzie.
Jarzębina już czerwona, a przecież to nie czas, gdy do szkoły dzieci idą i przynoszą na technikę owoce jarzębiny na korale...
Choć kwiaty przy drodze mówią coś innego...
Nawet maki są, trochę smutne i zmoknięte ale...
Deszcz, oczywiście zaczął padać, najpierw leciutko, później coraz lepiej. Założyłam więc kurtkę przeciwdeszczową i buffa, i pojechałam tak jak planowałam nową drogą do Ladentin, potem tam jakimś objazdem, bo droga do Schwemnenz jeszcze nie gotowa. Droga z płyt, ale tak równych, że gdyby nie oczy, które mówiły o płytach, pomyślałabym, że to równiutki jak stół asfalt.
Tutaj doskonałe tereny dla bocianów, ale ich niestety, nie było :(
Jestem sobie krowa z kolczykami, ładnie mi w żółtym, prawda?
Tutaj wyjechałabym w Schwennenz, gdybym nie pojechała objazdem. Ta droga jest jednak zamknięta, zresztą, jak wiele w tych stronach.
A to już droga z Grambow do Lubieszyna. Sąsiadom nie za bardzo podoba się użytkowanie nieoddanych dróg. Doskonale ją zabarykadowali.
I na koniec odrobina optymizmu na jutrzejszy dzień. Chmurki przerzedzają się powoli :), deszczyk już nie pada :))
W drodze powrotnej, już na naszych drogach, jakiś idiota-pędziwiatr blachosmrodem zrobił mi prysznic prosto spod swoich kół. Szkoda, że nie podgrzewana była woda :(
A Warzymicach też nie zastałam bocianów w gnieździe, coś tutaj nie gra...
Pojechałam jeszcze na myjnię opłukać swój rowerek i wróciłam do domu.
- Aktywność Jazda na rowerze
Dookoła Europy...
Czwartek, 28 lipca 2011 · dodano: 28.07.2011 | Komentarze 21
Wpis robię celem promocji naszego bikestatowicza flasha. Zamierza on wygrać konkurs Idee Kaffee Challenge, opisany przez niego na naszym forum tutaj i wyruszyć na wyprawę dookoła Europy. Wspomóżmy go i zagłosujmy. Do 17.08.2011, do godz. 12:00 już niedaleko i możemy poświęcić jedną chwilę raz dziennie i zagłosować na kolegę flasha :)))Miłego głosowania :))))
Kategoria 2011, Zyy... takie tam...
- DST 19.79km
- Czas 01:21
- VAVG 14.66km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Miły powrót do rowerowej rzeczywistości
Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 23
Jakiś ten rok przewrotny na każdym kroku. Wczoraj wieczorem Misiacz, poprzez gg zapytał, czy jadę na Rajd MTB dookoła Jeziora Miedwie opisany tutaj przez Misiacza. Kilka dni temu czytałam o tym na RS. Nabrałam chęci i w kilka minut przygotowałam się do wycieczki. Zaplanowałam, że pojadę na miejsce pociągiem, tam wycieczka dookoła Miedwia, a powrót albo pociągiem, jeśli namówiłabym do tej wycieczki moją córcię, albo rowerem, jeśli pojadę sama. Po dłuższej rozmowie i po sprawdzeniu pogody, doszłyśmy do wniosku, że tym razem nie pojedziemy na rajd lecz zwiedzimy nasze bliziutkie okolice bo i ja, i Beti dawno nie jeździłyśmy, więc nie ma co szarżować z dystansem. To była bardzo doskonała decyzja. Ja, po miesięcznej przerwie, niezbyt dobrą mam formę na rowerze.Właściwie to chciałyśmy sprawdzić nową drogę do naszych sąsiadów, ale niestety, jak to już w tym roku jest w zwyczaju, plany planami, a życie swoje. Nie wzięłyśmy dla Beti paszportu, a na granicy widać było patrol niemiecki więc odpuściłyśmy sobie na dzisiaj. Nasza trasa to Karwowo i tam zboczyłyśmy na wyrobisko, gdzie zrobiłyśmy sobie sesję zdjęciową :)
Ostatnie opady spowodowały dość duże wyrwy w gruncie
A to efekt naszych spacerów po podmokłym terenie :)Bryyy
Potem pojechałyśmy przez Smolęcin, gdzie do sesji przystąpiły bociany z małymi (które nie są już takie małe)...
...i Barnisław do nowej drogi do sąsiadów za miedzą. Dalej przez Warnik...
...i Będargowo do Warzymic, gdzie znów cyknęłyśmy fotkę parze bocianów (jakoś nie mogę dojrzeć w tym roku potomstwa w tym gnieździe, czyżby go nie było tego roku?)...
Na dzisiaj koniec. Bardzo cieszę się, że moja córcia nabiera chęci do jazdy na rowerze. Dziś po raz pierwszy, po bardzo długich namowach, zdołałam ją namówić na zmianę roweru, wsiadła na mojego starego, ale jeszcze bardzo dobrego Unibika i po paru kilometrach stwierdziła, że swój rower może komuś oddać w prezencie bo już nie wsiądzie na niego :).
Choć dystans malutki to wycieczka bardzo udana :))
- Aktywność Jazda na rowerze
Wspomnienia z Częstochowy
Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 7
Los tego lata nijak nie zechciał zaakceptować moich planów urlopowo-rowerowych, co zupełnie zmieniło miejsca i sposób spędzenia czasu w czasie urlopu. Tym razem znalazłyśmy się w Częstochowie i oczywiście nierowerowo.W tle Jasna Góra
dziewczynka z gołębiami i... moja Beti
Ale..., nie po to piszę na bikelogu o pobycie w Częstochowie by się pochwalić. Jedno, co mnie mile zaskoczyło to... ogrom rowerzystów z różnych stron Polski.
Zagadnęłam jednego miłego uczestnika tej wycieczki i okazało się, że jest to pielgrzymka rowerowa na Jasną Górę, już, o ile dobrze pamiętam, V z kolei. :)
Rowerzyści w drodze na Jasną Górę
Ciekawa jestem, czy na bikestats jest ktoś, kto uczestniczył w tej pielgrzymce :)
A to może przyszła bikestatowiczka, powolutku zachęcam ją do rowerowania. Dziś znów udało nam się spędzić nieco czasu razem, jeżdżąc po okolicach. Ale o tym nieco później :), w kolejnym wpisie :)
Kategoria 2011
- DST 31.10km
- Czas 01:37
- VAVG 19.24km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Bożenki w odwiedziny
Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 9
Dziś krótka traska do Szczecina w odwiedziny do znajomej. Zamierzałam przy okazji zrobić kilka zdjęć ładnych kamienic w Szczecinie i jak na złość, rozładowała mi się komórka po wczorajszej sesji zdjęciowej w czasie wycieczki do Penkun :( Kategoria 2011
- DST 57.83km
- Teren 7.00km
- Czas 03:58
- VAVG 14.58km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Penkun - wiatrak koźlak i wiśnie
Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 26.06.2011 | Komentarze 14
Dziś tak spontanicznie... . Zadzwoniła Tunia przed 16.00 z propozycją krótkiej przejażdżki, miałyśmy sprawdzić, czy za torem krosowym w Kołbaskowie nie ma czasami drogi do Niemiec. Umówiłyśmy się, że za godzinę wyjadę z domu i spotkamy się u niej.Po drodze, oczywiście musiałam zaglądnąć do bocianów w Smolęcinie, właśnie trafiłam na podwieczorek, któryś z rodziców przyniósł coś na ząb i w gnieździe aż wrzało.
Kwitnące pola rozsiewają słodki miodowy sapach.
Jak zaplanowałyśmy tak zrobiłyśmy, pojechałyśmy za tor krosowy. Droga odpowiednia dla rowerów górskich :) i na dodatek prowadzi od tyłu na tor krosowy.
Chyba skuszę się kiedyś na przejażdżkę quadem :)
Zwiedziwszy go...
...wróciłyśmy na szosę do granicy, a dalej na Rosow.
Dalej to już było całkiem spontanicznie, jak to zresztą z Tunią bywa na wycieczkach :)). Wokół mijałyśmy pola pachnące rumiankiem i i zbożem, przeplatane innymi zapachami ziół rozmaitych. Wiatr ucichł już zupełnie. Jest pięknie, pachnąco, leniwo i cicho.
Postanowiłyśmy pojechać do Penkun, droga wśród pól jak marzenie, tylko pedałować :)
Cóż to za maniery, jak można przeszkadzać zacnej krowie w posiłku.
Tunia swoim fachowym okiem, jako, że obrana już za pierwszym razem opiekunem wycieczki, wybiera drogę :)
Kościół w Schonfeld
Dojeżdżamy do Penkun, na chwilę stajemy na jeziorkiem, chwila odpoczynku, krótki posiłek, kilka zdjęć.
Którędy wracamy?
Widok na zamek w Penkun z drogi na Bussow. Następnym razem pojedziemy bliżej by go obejrzeć, dziś już zrobiło się późno, a do domu daleko :)
Konie pasące się na obrzeżach Penkun
I jak tu nie jeździć rowerkiem, gdy wokół tyle pięknych widoków. Wyrobisko między Pankun, a Brussow.
Po drodze znalazłyśmy aleję owocową pełną czereśni, wiśni i grusz.
Nie omieszkałyśmy zboczyć do wiatraka koźlaka w Storkow.
Robi się już późno, powoli wracamy do domu, ostatnie ujęcia pół...
...i saren w oddali. Szkoda tylko, że dziś było tak mało słońca, zdjęcia wyszłyby dużo ciekawsze.
Kategoria 2011
- DST 133.07km
- Teren 3.07km
- Czas 06:36
- VAVG 20.16km/h
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Torgelow - Osada Słowian
Czwartek, 23 czerwca 2011 · dodano: 24.06.2011 | Komentarze 20
Prawdę mówiąc, to nie miałam najmniejszego pojęcia, jak spędzę czwartkowy dzień. Moja latorośl pojechała do babci na kilka dni, mój kompan od rowerowania podbija wodne km, a ja nie miałam pomysłu na nic. Wczoraj, a właściwie przedwczoraj (wczoraj była wycieczka) zerknęłam na forum Rowerowego Szczecina, gdzie znalazłam wpis planowanej wycieczki do Torgelow, do skansenu osady Słowian. Zaczęła mnie nęcić ta opcja spędzenia czasu z pozytywnie nakręconymi szaleńcami rowerowymi, ale z drugiej strony nastąpiło wahanie, czy ja podołam w takim tempie pokonać tyle kilometrów. Pomyślałam jednak, że w końcu przejechałam już choć raz te tereny, mapę mam, jak nie podołam to wrócę do domu.Zbiórka była o 7.15 na Głębokim, ale ja dołączyłam do grupy trochę dalej, w Wołczkowie. Było mi tam trochę bliżej. Pierwsze kilometry do samej granicy były dla mnie trudne, tempo dla mnie okazało się za szybkie, droga wiedzie tam często pod górę i już miałam chęć odłączyć się i pojechać po niemieckiej stronie do domu. Pozostałam jednak i... nie żałuję, choć dzisiaj jestem megawykończona :)
Poniżej filmik nagrany w czasie jazdy w tamtą stronę, a ostatnie ujęcie to postój na granicy przed Dobieszczynem już w drodze powrotnej.
Oto pozytywnie nakręceni rowerowo, a było nas aż 15 rowerowych na 14 rowerów :)
Nasza trasa biegła dalej przez Dobrą, Buk, Blankensee, Boock, Rothenklempenow, Dorotheenwalde, Breitenstein, Krugsdorf, Rothenburg, Friedberg, Gehegekrug, Viereck i Drugeheide, by w Torgelow skręcić do skansenu wsi słowiańskiej.
Na podstawie wykopalisk archeologicznych zrekonstruowano tutaj chaty o oryginalnych wymiarach o konstrukcji wieńcowej, filarowej i plecionkowej z IX i X wieku. Od strony lądu w otoczeniu drewnianej palisady wybudowano pirs, przy którym cumują dwa historyczne okręty Svarog – zbudowany wg konstrukcji z około 900 r. oraz Svantevit – wg konstrukcji z około 1100 r. Tymi okrętami odwiedzający osadę mogą odbyć rejs po rzece Ucker.
Przy wejściu do osady, po lewej stronie znajduje się zagroda, w której pasie się stado owiec oraz koń. W osadzie na stałe obecnych jest dwunastu mieszkańców ubranych w charakterystyczne stroje z epoki.
W czasie gdy osada jest otwarta dla odwiedzających osoby te mieszkają w chatach, w których nocują oraz wykonują codzienne prace związane z utrzymaniem i dalszą rozbudową wioski.
Chętnie pozują do zdjęć i opowiadają odwiedzającym o osadzie i średniowiecznej historii tych terenów. Każdy z mieszkańców ma opanowane przynajmniej jedno historyczne rzemiosło...
...śród których są: odlewnictwo z brązu, garncarstwo albo kowalstwo.
Jednak te stworzenie nie pasowało mi do tych obejść, bo co to ma być, owca czy piesek? :)
Oto kilka zdjęć z osady
Owi mieszkańcy wykonują ręcznie różne przedmioty, można je kupić za kilka ojro
Szkoda, tyko, że nie wykonują tych przedmiotów takimi narzędziami, jakie były używane przed wiekami :)
W kuźni jednak używany jest ogień prawdziwy ;)
W sumie, to czas już na posiłek, może by tak coś uwarzyć...?
Po zwiedzeniu skansenu pojechaliśmy do Torgelow, tam zrobiliśmy odpoczynek połączony z posiłkiem i co niektórzy z zakupami, zrobiliśmy zdjęcie grupowe i udaliśmy się do domu.
W drodze powrotnej przydarzył mi się przykry upadek, tzw. fikołek przez kierownicę. A było to tak: jadąc przez Torgelow chciałam nakręcić fragment filmu, trzymałam komórkę w prawej ręce, a z prawej strony, z podwórza wyjechał samochód, miałam przed sobą kilku naszych rowerzystów i w tym momencie nacisnęłam za mocno za przedni hamulec, no i fiknęłam koziołka. Na szczęście skończyło się kilkoma porządnymi siniakami i rozsypanymi butelkami i bidonami na picie, oraz lekko skrzywioną kierownicą.
A wyglądało to podobno tragicznie. Zaraz współuczestnicy wycieczki przybyli mi z pomocą. Tak byłam roztrzęsiona, że do końca już drogi do domu nie zrobiłam ani jednego ujęcia w czasie jazdy :/
Powrót przez Eggesin, Ahlbeck, Gegesee, Hintersee i na Dobiszczyn, gdzie ja z Juratem z RS skręciłam do Dobrej, reszta zaś wróciła do Szczecina przez Tanowo...
Wycieczka udana, choć dla mnie to był duży wyczyn
Kategoria 2011
- DST 112.00km
- Teren 30.00km
- Czas 07:09
- VAVG 15.66km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Łunibajczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
A miało light-owo
Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 20.06.2011 | Komentarze 15
Po wczorajszej, nieudanej próbie wycieczki do Polic, dziś, mimo chmur na niebie, postanowiliśmy wyścibić nosy z domu i dosiąść nasze dwukołowe rumaki. O 9.00 zeszłam do sklepu po świeże bułeczki, przyszykowałam prowiant na drogę i ruszyłam w kierunku Bezrzecza, by tam, gdzieś w okolicach Wołczkowa, spotkać się z moim kolegą od rowerowania.Pięknie obrośnięta stodoła na Bezrzeczu.
Kościół XV-wieczny, przebudowany w XIX wieku, pw. Maryi Królowej Różańca Świętego, zbudowany z kamieni narzutowych z ostrołukowym portalem z gotyckiej cegły w południowej ścianie.
Spotkaliśmy się w okolicach Słonecznej Doliny na Bezrzeczu i dalej pojechaliśmy poprzez Dobrą do Stolca. Właściwie to planowaliśmy niezbyt długą wycieczkę, bo wiadomo, dzisiejsza pogoda mogła niezłe figle nam płatać. Niebo nie wróżyło niczego dobrego, w każdej chwili mógł spaść deszcz.
W Stolcu zboczyliśmy nad Jezioro Stolsko. Jest bardzo sympatycznie, mnóstwo miejsca dla wypoczywających, łódki nad brzegiem i piękna okolica, oraz czysta woda.
W Dobieszczynie wpadliśmy na pomysł by zajechać do Nowego Warpna, przez las jest względna droga.
Oczywiście, nie zabrakło też popasu w jagodzinach :). Oj, długi był to popas, a jagody słodkie i bardzo smaczne :))
Jadąc do Nowego Warpna przegapiliśmy "ścieżkę rowerową" do Rieth, podobno było jej oficjalne otwarcie przez samego burmistrza. Tuż za wjazdem do Nowego Warpna nad brzegiem jeziora nowowarpieńskiego stoi piękny pałac, wybudowany w stylu neorenesansu francuskiego.Pałac jest zwrócony fasadą w kierunku południowo-wschodnim. Wokół rezydencji rozciąga się zabytkowy park.Z okien pałacu rozciąga się wspaniały widok na jezioro, Półwysep Nowowarpieński i wyspę Riether Werder. Pałac powstał w roku 1898 za czasów Albrechta von Enckevort. Data jego budowy widniała na wiatrowskazie wieńczącym hełm wieży i była widoczna jeszcze przed remontem z połowy lat 70-tych XXw.
Karszno (do 1945 niem. Albrechtsdorf) – dawna wieś, obecnie dzielnica Nowego Warpna na Równinie Wkrzańskiej w województwie zachodniopomorskim, powiecie polickim, dawna wieś folwarczna. W 1793 wzniesiono tu kościół. Obecnie zachowało się kilka budynków mieszkalnych z okresu niemieckiego, w 1998 odbudowano również świątynię. Osada położona jest na wschodnim brzegu Jeziora Nowowarpieńskiego.
Kościół w Karsznie według napisu na chorągiewce wieńczącej wieżę został zbudowany w roku 1793 w technice ryglowej. W XIX wieku dobudowano neogotycką wieżę z cegieł. Do 1945 roku użytkowany jako świątynia protestancka, po 1945 popadł w ruinę. W 1994 roku mieszkańcy doprowadzili do rozpoczęcia odbudowy kościoła. Autorem projektu jest Danuta Konopka. 25 lipca 1998 roku kościół pw. św. Huberta został poświęcony i przekazany jako świątynia filialna parafii w Nowym Warpnie.
Jest to kościół o niewielkiej kubaturze, postawiony na planie prostokąta, prosto zamknięte prezbiterium, ściany ryglowe, wieża zachodnia z czerwonej cegły. Ściany postawione na kamiennych fundamentach i ceglanej podmurówce. W ścianie północnej i południowej znajdują się po dwa prostokątne okna. Szkielet drewniany utworzył kwadratowe fachy wypełnione cegłami i otynkowane na biało. Od strony zachodniej znajduje się wieża na planie kwadratu, dwukondygnacyjna, zakończona tarasem, zwieńczona ośmiobocznym szczytem o konstrukcji szkieletowej i hełmem z chorągiewką. Znajdują się w niej okna ostrołukowe, portal zachodni również ostrołukowy. Wieża zwieńczona czterema sterczynami i ośmiobocznym ryglowym ostrosłupowym hełmem. Od wschodu nieco węższa wydzielona część prezbiterium. Wnętrze posiada strop płaski, drewniany, na zewnątrz dach dwuspadowy.
Wróciliśmy z powrotem na drogę do Dobieszczyna i po kilkuset metrach skręciliśmy na wcześniej wspomnianą ścieżkę. Spodziewaliśmy się choć utwardzonej drogi (było głośne otwarcie), niestety, do samej granicy piach, dodatkiem były tylko oznaczenia szlaku na drzewach i malutkie tabliczki drewniane z kierunkiem (dobre choć to...).
Podsumowaniem tej ścieżki jest doskonały podjazd dla rowerów (bo w końcu jest to zakończenie ścieżki rowerowej) na mostek na granicy :(
I jak tu nie narzekać...
Dalszy kierunek naszej dzisiejszej jazdy to Rieth, a dalej kolejowy szlak rowerowy
Ludwigshof - rzeźby drewniane
Konie w Ludwigshof
Wieża - rzeźba z drewna
Uroku dodają dawne tablice miejscowości przy byłej kolejce.
Ścieżka rowerowa kolejowa, mimo nieciekawego wyglądu nawierzchni, jedzie się po niej doskonale
W Hintersee zjechaliśmy na nową ścieżkę rowerową doskonałej jakości - ech, oni to potrafią robić ścieżki :/
Gdzieś po drodze, chyba w Glashutte albo w Grunhof :)). Zadziwiające jest to, że u nich nie rozbiera się starych budynków, wszystko jest remontowane, mało natomiast buduje się nowych domów, zazwyczaj dba się o stare domostwa.
A tu już mamy Pampow...
...jedziemy dalej do Blankensee, nie skręcamy na granicę jednak, tylko na Hohenfelde, a dalej w stronę Bismarku.
Tam jest "bajkowa" ścieżka rowerowa do Lubieszyna
Na granicy się rozstajemy, ja jadę nową i... zamkniętą ścieżką rowerową do Grambow
W Neu Grambow zaproszenie na piwo i chleb ze smalcem :))
Na polach widać już różnorodność kolorów, zanim się spostrzeżemy będą żniwa i... koniec lata ;)
W Schwenennz bociek skulony siedzi w gnieździe, szkoda, że nie mam ze sobą aparatu, komórką nie jestem w stanie zrobić dobrego zbliżenia :(
Po przekroczeniu granicy zaczął padać deszcz, ale jeszcze nie taki mocny, w Bobolinie jednak lunął dość potężnie, aż musiałam dobyć peleryny. Padało (właściwie lało) już mocno do samego domu.
W sumie miało być dziś, ze względu na pogodę, light-owo i spacerkowo :), a wczoraj bardziej ambitnie;) Ech te plany...
Poniżej link do mapy, gdzie wpisany został ślad z wycieczki, coś nie mogłam go wgrać na bikemap.net, to już drugi raz i właściwie nie wiem, w czym tkwi problem :(
Kategoria 2011