Rowerkiem przez świat... | strona 10 | rowerzystka.bikestats.pl Rowerkiem przez świat...

Rowerzystki


avatar Małgośka mówią mi, a moja ksywka na tym blogu rowerowym to "rowerzystka" z miasteczka Przecław k/Szczecina. Odkąd prowadzę tego bloga przejechałam 14867.64 kilometrów, w tym 1257.25 po piachu i błocie. Moja średnia..., to średnia fotograficzna, jeżdżę raczej turystycznie, by podziwiać piękny świat, robić fotki lub filmy, a potem pokazać to wszystko Wam. Prócz jazdy na rowerze mam jeszcze inne ulubione dyscypliny sportowe jak: taniec, bieganie i wszelkie inne gimnastyki ciała :). Acha, nie pokonuję dystansów powyżej 150 km..., tak..., tak było jeszcze nie tak dawno..., cóż..., czasy się trochę zmieniły i moje możliwości też, ale za to nie dbam o statystki, nie potrzebne mi to ;) Więcej o mnie


linijka


linijka


Moja aktywność

linijka

linijka


Kiedy i ile :)

linijka

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

FoLandy





FoDeszczówkę należy wziąć?

linijka

wakacje 2012Pogoda w Polsce na stronę




Moi ulubieńcy :)

linijka





Zaliczyłam gminy

    Zalicz gmine








FoKto u mnie gości?

linijka





Takie tam statystyki...

linijka

Wykres roczny blog rowerowy rowerzystka.bikestats.pl




FoFotki...

linijka









No popatrz..., kogo tu nie było?

linijka

free counters
  • DST 2.87km
  • Aktywność Chodzenie

Pieszo szybciej

Poniedziałek, 4 lutego 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0

Wpis na dev.bikestats.pl
Po wczorajszym spacerze spodobało mi się komunikacja piesza :)

Kategoria 2013, Chodzenie


  • DST 4.00km
  • Aktywność Chodzenie

Pizza z Misiaczami

Niedziela, 3 lutego 2013 · dodano: 23.04.2013 | Komentarze 0

Wpis na dev.bikestats.pl
W związku z tym, że pojawiała się nowa wersja wielodyscyplinowa powoli uzupełnię mojego bloga w inne aktywności sportowe. Nie zawsze pojawią się w wpisach archiwalnych zdjęcia, ale czasami znajdzie się ślad z aktywności.

Tym razem wybrałam się pizzę z Misiaczami, a powrót uskuteczniłam pieszo :). Było to spotkanie w dowód wdzięczności za pomoc w akcji telefon na przyjaciela. Popołudnie spędziliśmy bardzo sympatycznie.


/2494464
Kategoria 2013, Chodzenie


  • DST 64.34km
  • Teren 10.00km
  • Sprzęt Łunibajczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Najdłuższe" w moim życiu 64 km, zakończone "telefonem do przyjaciela"...

Sobota, 2 lutego 2013 · dodano: 03.02.2013 | Komentarze 17

Ostatnie dwa miesiące były, w moim przypadku, znikomo rowerowe. Nie znaczy to jednak, że spędziłam je przed tv leząc na kanapie. Nie, nie, to nie w moim stylu :). Od Listopada chodzę na treningi tańca, wiec wydawałoby się, że z kondycją jest wszystko ok. Czasu jednak na rower nie starczyło, święta, goście, trochę dodatkowych zajęć związanych z tańcem, jakieś krótkie przeziębienia, potem zalodzone ulice i ścieżki rowerowe... .

Już w piątek wracając z pracy, spojrzałam na forum RS i ucieszyłam się, że będzie okazja dotlenić rowerek.
Prognoza pogody troszkę była niepewna, ale o 10.00 miało już być względnie, tzn prawie bez opadów deszczu. Zapytałam jeszcze "druha drużynowego", czy przygarnie rowerzystkę bez kondycji i uspokojona przygotowałam się do wycieczki.

Rano za oknem deszcz..., cóż..., zobaczymy. Zjadłam porządne śniadanie, przygotowałam kanapki, zrobiłam do termosu herbatkę z miodem i cytryną, a za oknem... deszcz, jednak trochę mniejszy. Wyprowadziłam rower, prawie przestało padać, więc ruszyłam. Umówiłam się, że dołączę w na granicy w Bobolinie. Wróble na drzewach nieźle jazgotały, czyżby zbliżała się wiosna?


Poranna toaleta

Po drodze jednak znów zaczęło padać, a był to taki sobie kapuśniaczek, na tyle intensywny, że po kilkunastu minutach moja kurtka zaczęła nabierać wody.
Między Barnisławiem, a Warnikiem doszłam do wniosku, że to bez sensu. Wycieczka długa, a nic gorszego niż przesiąknięte od deszczu ubranie. Do tego coraz bardziej intensywny wiatr. Wysłałam sms-a, że dziś jednak odpuszczam, robię rundkę dookoła komina i wracam do domu.

O ironio!!! Przestało padać... . Przez Ladenthin postanowiłam dojechać do Schwennenz, a potem..., ech zobaczymy.


Słynna już droga z Warnik do Ladenthin, z podgrzewanym asfaltem u sąsiadów ;)


Gdyby jeszcze trochę słońca...


Jeszcze nie sądziłam, że tego typu nawierzchnia, ale drogi, będzie mi dziś towarzyszyć ;)

Tymczasem powolutku turlałam się do przodu


Nawierzchnia z płyt betonowych równiejsza niż niejeden asfalt.

Troszkę się przejaśniało, była nadzieja, że nie będzie na razie deszczu. Szkoda dnia. Postanowiłam skierować się na Krackow, którędy też wiodła trasa planowanej wycieczki. Jeśli spotkam uczestników na drodze, znak, że jednak powinnam jechać. Los zasądzi.

Przed samym Krackow spotkaliśmy się... :)). Monter, Yogi, Jaszek, Bronik, Pandi i Peio, no i ja płeć słabsza.


Krackow

Było ciepło, bezdeszczowo ale i mocno wietrznie. Kilka podjazdów pod silny wiatr szybko mnie osłabiły. Już w jednej czwartej drogi z Krackow do Hammelstall dopadł mnie pierwszy kryzys. Pierwszy i jedyny, który nie opuścił mnie do końca wycieczki. Bolały mnie mięśnie nóg. Nie pomogła dawka czekolady, nie pomógł masaż, tak po prostu nie miałam sił pedałować.

Panowie cierpliwie znosili moją niedyspozycję







Zbliżamy się do Bagemuhl





Jeszcze tylko ok. 10 km i będziemy u celu, a ja już się zastanawiam, jak wrócę do domu.


Domek dla os jakoś dziwnie nikomu nie przeszkadza...

Bronik cierpliwy do granic wytrzymałości towarzyszy mi na tyłach wycieczki



Jesteśmy u celu



Megalityczny grób w Hammelstall

Tutaj robimy dłuższy odpoczynek, pozwalamy sobie na posiłek, jakieś fotki... .






Fotka Jaszka

Nie spodobało się to Władcy Megalitów, bo dopiero w drodze powrotnej doświadczyliśmy, co to są trudy wycieczki rowerowej.

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Brussow





Monter widząc moją sprawność fizyczną, zaproponował krótszą drogę, ale nie spodziewał się, że będzie w takim stanie.



Chciał skrócić drogę, nie znaleźliśmy jednak drogi do śluzy i postanowiliśmy wrócić. Nadłożyliśmy jednak drogi, a do tego teren ciężki. Coraz intensywniej myślałam o teleportacji. Że też doszli do klonowania, a teleportację odstawili na później, nie mogło byś odwrotnie. Po co komu taka druga słaba rowerzystka?

Ta mina mówi dokładnie o moim stanie ducha. Moje ciało całe drżało ze zmęczenia, nogi były miękkie jak wata...



Postanowiłam wykonać telefon do przyjaciela. Pierwszy do Misiacza, on jednak nie odbierał. Drugi do Foxików, zapomniałam jednak, że pojechali na narty. Cóż było robić. Ruszyliśmy dalej. Jednak w Menkin odezwał się Misiacz, nie miał jednak zamontowanego bagażnika na dachu, krótki namysł i obiecał, że przyjedzie po mnie. Umówiliśmy się w Locknitz. Teraz tylko dopczołgać cię do celu. Panowi pognali na przód, na straży przy mnie pozostał Jaszek, razem toczyliśmy się do przodu. On też już miał dosyć, tak jak ja miał długą przerwę w rowerowaniu.
Silny wiatr wciąż nam towarzyszył, zaczął zacinać śnieg z deszczem. W końcu dojechaliśmy do Netto w Locknitz. Tutaj drobne zakupy, chwila odpoczynku i panowie ruszyli do domu. Zaczęło się powoli ściemniać, a przed nimi jeszcze ok. 25-30 km. Ja pozostałam w Netto oczekując na Misiaczów.
Jak się później okazało,klątwa Władcy Megalitów nie opuściła jeszcze panów, Jaszek i chyba Pandi złapali gumy, klejenie jakoś mało pomogło i co rusz trzeba było dopompowywać koło. Bronikowi przestały działać hamulce, więc pod koniec hamował butami, a co jeszcze tam się działo to zapewne przeczytacie ich w relacjach.

Ja, dzięki Misiaczom, spokojnie dojechałam do domu, za co im gorąco dziękuję.


Ale tak reagują dobrzy ludzie :)

Dziękuję uczestnikom wycieczki za cierpliwość i opiekę. Ale to już tak jakoś jest, że rowerzysci to normalni ludzie :). Ta wycieczka na długo pozostanie w pamięci :))


/2494464


  • DST 34.44km
  • Sprzęt Agnes
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dżdżysto..., ale ciepło

Niedziela, 6 stycznia 2013 · dodano: 11.01.2013 | Komentarze 3

Niedziela już niestety, nie była taka słoneczna. od samego rana siąpił drobny deszczyk z nieba i nie zapowiadało się, aby miało się to zmienić. Jednak trzeba było wrócić do domu.



Mimo kapuśniaczka, postanowiłam wydłużyć nieco trasę i wróciłam do domu przez Wołczkowo i Redlicę. Było bardzo ciepło, ale i bardzo wilgotno.


.
.
.
Moje treningi związane są z WOŚP. Zapraszam w niedzielę 13.01.2013r do MOK-u w Policach na godz. 17.00. Tam, wraz z innymi mamami naszych tańczących dzieci, wystąpimy pląsając tanecznie po scenie polickiego MOK-u :))
Kategoria 2013


  • DST 29.33km
  • Sprzęt Agnes
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piekna pogoda więc czas zacząć sezon 2013

Sobota, 5 stycznia 2013 · dodano: 11.01.2013 | Komentarze 4

Słońce pięknie zaświeciło, w planie miałam trening w Policach więc pomyślałam, że pojadę sobie rowerkiem. Europejską i dalej przez Bezrzecze...



...ruszyłam w kierunku Głębokiego. Uroczysko, mimo wysokiej temperatury od kilku dni, nadal zamarznięte.



Słoneczko pięknie świeciło, jechało mi się bardzo dobrze, więc postanowiłam pojechać przez Siedlice.



Sezon 2013 rozpoczęty, oby był równie pogodny jak ten pierwszy dzień.

Kategoria 2013


  • DST 57.19km
  • Sprzęt Agnes
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zakończenie sezonu....

Niedziela, 30 grudnia 2012 · dodano: 30.12.2012 | Komentarze 12

Jest propozycja na wycieczkę więc trzeba jechać. Pogoda zapowiadała się całkiem dobrze, no może z jednym ale... . Tym "ale" był wspaniały wmordewind, który całkiem mocno sobie dzisiaj hulał. Ale co tam, tempo Jaszek zapowiedział mocno fotograficzne, dystans akuratny do mojej teraźniejszej formy, więc ruszyłam po 10.00 w stronę Jeziorka Słonecznego. Na miejscu czekała już spora grupa, po chwili dojechały jeszcze 3 osoby i już liczną "bandą" ruszyliśmy pożegnać tegoroczny sezon rowerowy, po drodze zabierając jeszcze Tunię





Cosik dobrego musi być w tym termosie



Paparazzi...



Ramin - kościół



Zator na skrzyżowaniu



Paparazzi...



Wyszło słoneczko



Humory dopisywały, a to za sprawą wiatru w plecy ;)











Czy to aby czasami koniec grudnia???



Tutaj zrobiliśmy dłuższy postój



Dla bezpieczeństwa Bronik przypiął swój rower ;)



Cd wycieczki



W Buku przekroczyliśmy granicę i ścieżką rowerową dojechaliśmy do Dobrej, gdzie ja już skręciłam do domu, a reszta "bandy" pojechała do Sławoszewa na zupkę, której jednak nie zjedli, bo jak się okazało, wrota karczmy były zamknięte :/



Sezon zakończony, czas na nowy. Mam nadzieję, że nic specjalnego nie przeszkodzi w szybkim rozpoczęciu nowego :)

Szczęśliwego Nowego Roku :)
Kategoria 2012


  • DST 24.14km
  • Sprzęt Kropka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikołaje zamiast końca świata

Piątek, 21 grudnia 2012 · dodano: 26.12.2012 | Komentarze 10

Wpis dość zaległy, ale wiadomo... Święta Bożego Narodzenia to dość napięty czas. Ostatnimi czasy mało jeżdżę na rowerku z powodu dodatkowych zajęć. Jednak na Masę, a do tego Mikołajkową koniecznie trzeba było wybrać się. Namówiłam na przejażdżkę moją najstarszą córkę wraz jej przyjacielem, którzy przyjechali do Polski na święta. Pogoda była czysto rześka.



Trzy Mikołaje pedałowały sobie przez miasto zmierzając na Plac Rowerzystów, by dołączyć do dość dużej grupy staruszków w czerwonych czapkach.





Po przejeździe po mieście, w czasie którego pozdrawiało nas mnóstwo osób z uśmiechem na ustach, udaliśmy się na Jasne Błonia, by pod choinką



zrobić sobie zbiorowe zdjęcie.

Mikołajów było sporo:



















Są Mikołaje to i renifer musi być.



Potem już spacerkiem pod UM, by rozgrzać troszkę stopy (moi goście nie zwyczajni tak niskich temperatur)



A potem już do domku. A miał być koniec świata....

Choć późne, to szczere życzenia dziś składam wszystkim fanatykom roweromani, by wiatr Wam wiał zawsze w plecy, a korba lekko kręciła się.



Wszystkiego dobrego!
Kategoria 2012, Masa Krytyczna


  • DST 98.16km
  • Teren 14.00km
  • Sprzęt Agnes
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grobowce i zupa dyniowa

Niedziela, 25 listopada 2012 · dodano: 25.11.2012 | Komentarze 16

Koniec listopada, a ja mam na koncie tylko dwie wycieczki. Złożyło się na to kilka rzeczy, ale... w końcu wróciłam ;)

W piątek wieczorem, zajęta troszkę szyciem, co i rusz spoglądałam na forum RS, czy czasami nie wybiera się jakowaś "banda" na wycieczkę. Cisza była totalna, ale w końcu Misiacz zagadał na gg. Najpierw rzucił hasło "zupa dyniowa w Sławoszewie", potem Monter rzucił cel nadrzędny "grobowce megalityczne k. Wollschow". Kilka sms-ów do potencjalnych uczestników (na wpis na forum było już za późno) i można było spokojnie położyć się spać.

Zbiórka o 10.00 przy J.Słonecznym, na którą stawili się Misiacze, Monter, Jaszek, Bronik i ja. Misiacz z Bronikiem próbowali naprawić mocowanie na tylną lampkę przy moim rowerze, ale skończyło się udostępnieniem mi przez Bronkia jego dodatkowej lampki. Jeszcze tylko chwila na dostosowanie ubioru i gotowi ruszyliśmy.



Trasa miała w większości prowadzić asfaltem, ale... :)

Sama myśl o mogącym się trafić terenie pobudziła mój i Misiacza apetyt ;)


Fotka zrobiona przez Jaszka

Krackow:







Pierwszy, dłuższy postój na uzupełnienie kalorii koło muzeum motoryzacji.



Tutaj udało mi się zaglądnąć do wnętrza, ale na oficjalne zwiedzanie nie było czasu. Dziś cel był inny. Innym razem trzeba tu po prostu przyjechać na zwiedzenie muzeum.


info

Bagemuhl:







Zapowiedziany 1% terenu przywitał nas całkiem łagodnie



Dostrzegamy pierwsze drogowskazy naszego nadrzędnego celu



Oczywiście jest i chwila dla reporterów



Dotarliśmy do miejsca





Tu, miedzy drzewami dojdziemy do...



...grobowców







Wzmianka o tym historycznym miejscu znajduje się tutaj
Doczytałam, że ciała chowane były na siedząco, a wiek megalitów ma ok.4000-6000 lat

Kamienie pokryte mchem. Zdjęcia kiepskiej jakości bo dzień był mglisty, bez słońca i szary





Humory jak widać, jednak dopisują



Ruszamy dalej, nasz cel to zupa dyniowa w Sławoszewie.

Wollschow:



Ogródek w stylu angielskim



Charakterystyczne dla tego regionu budynki z kamienia i cegły





Cudzego nie chwalą, a swoje doceniają







W Locknitz Monter zauważył księgę zdarzeń i rozsypane kartki z historii



W Plowen...



...pierwszy sprawca zamieszania rezygnuje z drugiego celu i wraz z Misiaczową kieruje się do domu.

Monter, Jaszek, Bronik i ja ruszamy skrótami do Sławoszewa na zupę dyniową. A były to dość "mocne skróty", których to pomysłodawcą był tym razem Jaszek



Wrak drzewa porośnięty przez huby



Po tak intensywnym pedałowaniu chleb własnej roboty wraz z pysznym smalcem znikał w oka mgnieniu. Poprosiliśmy o dokładkę :))



Mimo pysznych kromek ze smalczykiem, zupa dyniowa zniknęła z talerzy w tempie błyskawicznym.

Zdjęcie zrobione przez Montera

Posileni wróciliśmy już do Szczecina, a ja pomknęłam do Przecławia.

1. Mimo, że było dość mglisto i wilgotno, humory dopisywały, tylko fotki fatalnej jakości wyszły :/
2. Planowane 99% asfaltu przerodziło się w 15% terenu.
3. Pomysłodawca drugiego celu nie dojechał do celu.
4. A ja po trzytygodniowej przerwie dałam radę ;))


Kategoria 2012


Bukowa już kolorowa...

Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 17

Tym razem Bukowa pięknie kolorowa. Wybraliśmy się do puszczy, by nacieszyć oczy pięknymi kolorami jesieni. Pogoda dopisała, było ciepło, wiatr nie przeszkadzał, deszczu tylko troszkę pokropiło na koniec wycieczki. Jedynie dojazd i powrót z Prawobrzeża nie należy do najprzyjemniejszych, ale tego niestety, nie da się zminić.
Trasa Szczecin-Kołowo-Kołbacz-Zieleniewo-Cisewo-Reptowo-Wielgowo-Szczecin
Trasa już wielokrotnie przeze mnie opisywana, więc tylko kilka fotek poniżej.

Do Kołowa pod górkę...



kolorowo...



jesiennie...



ruina chałupy w Kołowie schowała się nieco...



pomnik rolnictwa...



wyszło słoneczko...



Kołbacz czy Dębina???



Bielkowo...



ciekawa "elewacja" drewnianego domu...



Do Zieleniewa...



Schowane w lesie Cisewo...



Reptowo i jego leśne ludki...

komu w drogę temu czas...



bez kropek???



dzika wieprzowina...



odpoczynek...



pozajączkowało się nieco...



to dla Jacka...



rozmowy ludków o dyniach...



Gruszki na wierzbie? Nie, dynie na...



A to już droga do Wielgowa...,



...potem już tradycyjnie Szczecin i Przecław


Kategoria 2012


  • DST 124.06km
  • Teren 25.00km
  • Sprzęt Agnes
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krzywy Las-Swobnica-Glinna

Niedziela, 28 października 2012 · dodano: 30.10.2012 | Komentarze 14

Wycieczka została zapowiedziana na forum RS, z tym, że odbyć miała się w sobotę. Po przeanalizowaniu prognoz pogody, uzgodniono, ze wyjazd jest w niedzielę. Część grupy dojechała do Gryfina pociągiem, ja z Marzenką uzgodniłyśmy, że do Gryfina dojedziemy rowerami, bo na dworzec PKP nie opłaca nam się wracać (dla mnie to odległość ok. 9 km, dla Marzenki z Mierzyna jeszcze więcej). Umówiłyśmy się o 7.30 w Warzymicach i razem już popedałowałyśmy przez Niemcy do Gryfina.



Pogoda zapowiadała się wspaniale, choć o tej porze było mocno rześko :)



Na miejscu już zastałyśmy kilka osób...



Gdy ruszyliśmy do Krzywego Lasu, dołączyła do nas Tereska (Mimoza)



Następnym celem wycieczki...



...była DDR-ka prowadząca do Swobnicy, którą to już swego czasu przejechałam, ale o innej porze roku. Tym razem słońce do spółki z jesienią, pięknie pomalowali świat i cudnym widokom nie było końca...





Wspomniana DDR-ka...



...i towarzyszące nam widoki...







Czas na popasik...



dziewczyny rozprawiają o ważnych, rowerowych spawach...



Dojechaliśmy do Swobnicy. Nasz fotograf czyni cuda, by zrobić nam dobre zdjęcie...



...co zresztą widać

Fotka Yogiego

Pod sklepem w Swobnicy dołącza do nas michuss, który miał na nas czekać w Baniach, ale wszystko wyszło inaczej ;)



Harmonia w piciu...



Przyszedł czas na zwiedzanie. W Swobnicy znajdują się ruiny zamku joannitów z XIII wieku.



Teren jest strzeżony przez dozorcę oraz dwa wielkie psy. Yogi, sprawca dzisiejszego rowerowego zamieszania, używa swego wdzięku i pan wpuszcza nas, byśmy mogli zwiedzić obiekt.



Zamek został wzniesiony w II połowie XIV wieku i pełnił funkcję siedziby komandorii. Składał się z prostokątnego domu mieszkalnego oraz potężnej wieży wbudowanej w mury obronne. W połowie XVII w. po wojnie trzydziestoletniej zamek przejęła królowa szwedzka.



W 1680 r. zakupiony został przez żonę elektora brandenburskiego Dorotę. Na jej zlecenie zamek zostaje poddany gruntownej przebudowie i zamienia się w trójskrzydłową barokową rezydencję.







Prace prowadzone były najpierw pod nadzorem Ryckwaerta (prowadził budowę m.in. zamku w Schwedt, Oranienbaum i Zerbst), a po roku 1682 Michaela Smidsa i Johanna Neringa (autor pałacu Charlottenburg w Berlinie). To z tego właśnie okresu pochodzi całkowicie zachowane, jedyne w swoim rodzaju na terenie Pomorza Zachodniego, wspaniałe barokowe wyposażenie wnętrz, na które składają się stiukowe sufity, kominki, posadzki, klatki schodowe oraz malowidła ścienne na drugim piętrze.



Pod koniec XIX dokonano niewielkich przeróbek zamku (zlikwidowano tympanon w głównej osi pałacu), ale poza tym obiekt przetrwał w niezmienionej postaci do chwili obecnej. Od 1872 r. Swobnica stała się rezydencją domu królewskiego. Opuszczony na początku XX wieku, po 1945 roku przeszedł w posiadanie PGR, które urządziło tu najpierw swoje biura, a potem spichlerz.



W roku 1992 zamek został zakupiony przez Pana van Leendert, który obiecał utworzyć tu hotel, pole golfowe itp. Obietnice te nie zostały nigdy zrealizowane. W międzyczasie właściciel rozpoczął w Polsce działalność polegająca na skupie i przetwórstwie dziczyzny.



Zamek wielokrotnie przechodził w posiadanie spόłek-cόrek pana van Leendert, który w ten sposób unikał płacenia kar nakładanych przez zachodniopomorskiego konserwatora zabytków i odpowiedzialności za stan budowli



Wielokrotnie podejmowano próby porozumienia się z właścicielem obiektu i uratowania go przez zagładą, ale niestety wszystkie te próby zostały przez van Leenderta i jego pracowników zablokowane. W lutym 2008 po silnych zimowych wichurach zawaliło się najstarsze skrzydło zamku. Skrzydło południowe jest w stanie krytycznym. Dach nad skrzydłem głównym przecieka i przepiękne barokowe stropy oraz malowidła ścienne ulegają w zastraszającym tempie destrukcji.



W sierpniu 2009 roku powstało z inicjatywy lokalnych miłośników historii Stowarzyszenie Zamek Swobnica, którego celem jest uratowanie tego jednego z najcenniejszych obiektów zabytkowych Pomorza Zachodniego przed całkowitym zniszczeniem. W lipcu 2009 prokuratura rejonowa w Gryfinie wszczęła dochodzenie przeciwko obecnemu właścicielowi z powodu doprowadzenia do zawalenia się skrzydła zamku.



14.11.2011 Pałac w Swobnicy znowu przeszedł we władanie do gminy Banie.
Po 19 latach upadku i dewastacji gmina Banie przejęła pałac z rąk Leenderta. Starania obu stowarzyszeń i zaangażowanych miłośników pałacu spełzłyby na niczym, gdyby nie upór i wytrwałość pani Wójt gminy Banie, ktόra w ciągu wielomiesięcznych negocjacji przekonała Leednerta do oddania obiektu.



Dzięki kwocie od Ministerstwa Kultury wymieniona już dach na środkowym obiekcie.



Miejmy nadzieję, że pani Wójt gminy Banie starczy sił na renowację togo cennego obiektu.



Park przylegający do zamku:











Czas na nas. Teraz kierunek Glinna.

Fotka Yogiego

Objeżdżamy z drugiej strony Jezioro Długie, mijamy z boku Banie i dalej przez Kunowo, Swochowo i Parsów. Po drodze kilka atrakcji widokowych...

















Dwór neobarokowy z drugiej połowy XIX wieku w Swochowie - tutaj jednak, nikt nas nie wpuścił, więc robimy tylko fotki z daleka



Słońce chyli się ku zachodowi, a przed nami jeszcze długa droga...



Atrakcji w postaci ładniutkiego terenu też nie zabrakło...



Krótki popasik i nasze rumaki...



Mijamy niemiecki cmentarz w Starym Czarnowie



i pięknym i bardzo eleganckim brukiem :( dojeżdżamy do Glinnej



Szkoda tylko, że zrobiło się już późno i słońce schowało się poza horyzont



















Powrót Puszczą Bukową już po ciemku na światłach, dalej Autostradą Poznańską do domku.
To była bardzo udana wycieczka, choć, z powodu sporej ilości bruku, kiepskiego asfaltu, terenu itp, nie należała do lekkich. Jednak wspaniała atmosfera oraz słoneczna pogoda, i piękne widoki zrekompensowały trudy tej wycieczki.

Dziękuję Ernirowi za światełko, Monerowi za czujność w każdej chwili, gdy na dłuższą chwilę tracił nas z oczu, Yogiemu za piękne fotki, wszystkim uczestnikom za towarzystwo i wspaniałą atmosferę. Do następnego razu!


Kategoria 2012